Strona główna > Dookoła boiska, Premier League, Twarze EPL > Powrót do przeszłości

Powrót do przeszłości

W Premier League bardzo brakuje jednego zespołu – Leeds United. Na Wyspach są historycznie piękniej dekorowane kluby, jednak Pawie kojarzą się fantastycznie za drużyny jeszcze z przedwczoraj. Zmagań z Elland Road nie ma co tydzień w wyspiarskiej elicie, ale od czego jest Puchar Anglii…

Leeds United znów rywalizuje z angielską elitą

Piątoligowe Luton Town odniosło najbardziej niespodziewane zwycięstwo w IV rundzie FA Cup (na wyjeździe z premierleague’owym Norwich). Oldham Athletic z trzeciej ligi odprawiło z kwitkiem Liverpool. Pewnie to najwięksi zabójcy gigantów w weekendowej serii. Jednak Leeds United rozprawiło się z najwyżej rozstawioną ekipą – czwartym w Premier League Tottenhamem. Ku mojej olbrzymiej radości.

Sentyment do Pawi ma pewnie większość osób, która śledziła angielski futbol na początku XXI wieku. Świetne drużyny Davida O’Leary’ego regularnie meldowały się w okolicach podium.  W 2001 roku Leeds zawiało aż do półfinału Ligi Mistrzów. Wspomnienia wyczynów Harry’ego Kewella z Markiem Viduką siedzą we mnie od tamtego czasu i stanowią fundament tęsknoty za Leeds. Przeklęte długi, które zabiły futbol na najwyższym poziomie w hrabstwie Yorkshire…

Staroszkolny klimat wrócił w niedzielę. Wypełnione Elland Road, rozśpiewani kibice, błoto w okolicach narożników boiska, foliówki na boisku, świetny rywal i wielkie granie w Leeds. Sentymentalna podróż pogłębiła się przy analizie składów. Wśród Pawi, na pozycji ofensywnego pomocnika, zapodział się El-Hadji Diouf – pamiętany głównie z Mundialu 2002 i występów w Liverpoolu. Kto by dziś uwierzył, że w 2004 roku Pele umieścił go na liście 125 najlepszych żyjących piłkarzy świata. O nim Jamie Carragher powiedział: „ma jedną z najgorszych skuteczności w historii napastników Liverpoolu” (sezon 2003/04 zakończył z 33 meczami i… 0 goli!). Senegalczyk jest wyjątkowo kontrowersyjną postacią.

Sama jego obecność w kadrze Leeds to niesamowita historia. Ściągnął go Neil Warnock (były szef QPR, kolejne wspominki), który półtora roku wcześniej przejechał się po Dioufie jak po burej suce. Wszystko przez to, że Senegalczyk obrażał Jamiego Mackiego, gdy tego zdrapywali z boiska po złamaniu nogi. – Nie trzeba podnosić palca i nazywać tego wstydem, bo nawet ludzie Blackburn (ówczesny klub Dioufa) byli zawstydzeni. Nie widzę go w Blackburn na długo. On osiągnął najniższe ze wszystkim den – wygrażał Warnock. Wkrótce sam sięgnął po niepokornego atakującego. Z Tottenhamem Diouf udowodnił, że ma jeszcze papiery na wielki futbol.

Leeds załatwiło Koguty mając dwa założenia taktyczne: pressing na trzęsącej się w posadach obronie gości i długie piłki na wolne pole do wysuniętego Szkota Rossa McCormacka. Ten wykorzystywał samobójczo wysokie ustawienie linii obronnej Tottenhamu. Trzykrotnie McCormack stawał oko w oko z Bradem Friedelem po krótkich kombinacjach i szybkim wyjściu na pozycję. Wcześniej podobny prezent od londyńczyków dostał znany z Blackpool Luke Varney. Za każdym razem w środku akcji, w roli rozgrywającego, stawał Diouf. Wystarczyło na strzelenie dwóch goli.

Tottenham zaskakująco pękał przy pressingu na własnej obronie. Pod bramką Leeds, Kogutom zabrakło klasycznego napastnika (z braku Jermaina Defoe w 59. minucie na boisko wszedł nieopierzony 22-latek Jonathan Obika, który zmarnował idealną sytuację na wyrównanie w końcówce).

Pawie odparły natarcie rywali. Ostatecznie wygrały ptasie starcie z Kogutami. W nagrodę czeka ich wyjazd do mistrzów Anglii z Manchesteru City. Mnie czeka następna fala sentymentu wokół wytęsknionego Leeds.

Ich naprawdę brakuje w Premier League na co dzień. Tylko popatrzmy ile sław przewinęło się przez Elland Road w ostatnich latach: Rio Ferdinand, Robbie Keane, Aaron Lennon, James Milner, Jonathan Woodgate, Paul Robinson, Nigel Martyn, Lee Bowyer i wspominani Kewell z Viduką. Nawet teraz Leeds eksportuje też zaciągi niezłych piłkarzy do angielskiej elity – 3/4 pomocy Norwich (Robert Snodgrass, Bradley Johnson i Jonathan Howson) grało razem w Yorkshire. Everton jeszcze niedawno miał przez rok niezłego (a wybitnego na niższych poziomach) Jermaine’a Beckforda.

Leeds to wielki klub. W latach 1964-74 trzęśli całą ekstraklasą, dwukrotnie wygrywali mistrzostwo Anglii i pięciokrotnie wicemistrzostwo (w tym jako beniaminek). W czasie tej dekady nigdy nie zeszli poniżej czwartego miejsca. Był to czas menedżera Dona Reviego, który później poszedł łatać dziury reprezentacji Anglii rozbitej remisem z Polską na Wembley i brakiem awansu do Mistrzostw Świata 1974. Monumentalność Leeds z tamtego okresu unieśmiertelnił film Damned United, który polecałem już na tych łamach.

Teraz ciągle napięty budżet nie pozwala utrzymać gwiazdek na Elland Road tyle, ile potrzeba byłoby na awans. Może coś zmieni niedawna zmiana właścicieli? Na razie cichym sympatykom Leeds pozostaje Puchar Anglii (w tamtym roku prawie płakałem, gdy Thierry Henry w powrocie do Arsenalu strzelił Pawiom zwycięskiego gola).

Kto jeszcze chciałby powrotu słynnej melodii „Marching on Together”?

  1. M.
    28/01/2013 o 20:30

    Te czasy zbiegały się ze szczytowym okresem popularności Championship Managera 🙂 Cóż to była za ekipa z Martynem, Hartem, Radebe, Kewellem, Bowyerem, Viduką. Dość szybki zjazd zaliczyły jednak potem Pawie po jakimś czasie. Nie wiem czego zabrakło w sumie. Może mądrego spieniężenia sukcesów i zainwestowania w kolejnych zawodników?

  2. consigliere
    28/01/2013 o 22:34

    Jestem sentymentalny, ale chyba są jakieś granice. Wrócił West Ham, czy PL na tym zyskała? Młoty to kolejny przedstawiciel betonu, ta liga nie będzie silniejsza, bardziej atrakcyjna bo klub kiedyś miał się dobrze. Liczy się pomysł, WHU wywala 15 mln na Jarvisa, Brighton za te pieniądze kupiłoby 5 lepszych zawodników ze kontynentu. Leeds to moloch bez koncepcji, więc niech dalej gnije w Championship. Koncepcja>Historia.

  3. 28/01/2013 o 22:51

    Oczywiście, że liczy się koncepcja. Dlatego bardzo tęskniłbym za Swansea, tak jak brakuje mi Blackpool za czasów Holloway’a.

    Jednak to, o czym pisałem w tekście przejawia się przykładowo, gdy do Leeds przyjeżdża Manchester United. Oba kluby mają ostrą rywalizację, kibice robią piekło – aż chce się oglądać. Z takimi drużynami wiąże więcej niż obecny menedżer lub styl drużyny. Ten przecież zmienia się nieustannie – w latach 70, 80-tych Arsenal znany był jako „Boring Arsenal”, a czasy Wengera przyniosły najładniejszą drużynę Anglii. Historia, pasja i marka to rzeczy dużo trudniejsze do wyprodukowania. Leeds, Nottingham to mają…

    Wyobraźmy sobie obecnych 13-15 latków, którzy zaczynają oglądać ligę angielską. Jeśli za 15 lat Chelsea lub Manchester City będą tułały się po drugiej lidze, to na pewno będą chciały ich powrotu. Kojarzą się z wspomnieniami, a przeszłość zwykle pamiętamy przez różowe okulary.

    @M.
    Leeds padło przez badziewne zarządzanie finansami. Zakładali swój pobyt w czołówce i $ z Ligi Mistrzów. Podpisywali wysokie kontrakty. W końcu system się przegrzał. Balon pękł. Długi sprawiły, że zaczęła się otwarta wyprzedaż (trwająca do dziś) i rządzenie małym budżetem. Muszą czekać na swojego wujka Romana, albo powtarzać drogę Swansea / ew. Dortmundu.

  4. M.
    29/01/2013 o 12:18

    @consigliere, masz rację, ale ciężko wyzbyć się wspomnień, a tamto Leeds, o którym wspomniałem super sięoglądało. Żyiołowe ataki, jedna z najlepszych lewych stron w EPL odkąd pamiętam – Herte i Kewell. Jeżeli natomiast chodzi o atrakcyjność ligi – dużo się zmienia pod tym względem moim zdaniem, mimo wszystko. Kiedyś beniaminek nastawiał się jedynie na przetrwanie, byle jakim koszteem, z grą na zasadzie, kopnij do przodu i może wpadnie. A teraz, w ostatnich latach? Swansea wniosła nową jakość, Święci mają swoje momenty, nie grają drewnianego futbolu, Kanarki też mają takie momenty. Moim zdaniem na Wyspy wchodzi coraz więcej europejskiej myśli taktycznej i szkoleniowej, coraz przychylniej patrzy się na granie piłką w piłkę, a nie w typowy brytolski futbol. Inna rzecz – przepłacanie miejscowych zawodników jest oczywiste. Przykład Jarvisa, który podałeś (choć on chyba poszedł za mniej niż 10, co nie oznacza, ze ta cena była uzasadniona), dla mnie nawet Fletcher (choć ten jeszcze częściowo się spłaca, ale i tak będę się upierał, że przepłacony), wcześniej Carroll, Downing, Henderson.

  5. M.
    29/01/2013 o 12:21

    Przepraszam za literówki, w lekkim pośpiechu pisałem.

  6. Piotr
    29/01/2013 o 22:29

    Bardzo dobry tekst, dużo nazwisk i powiązań, ale widzę ze skutecznie pomijany Alan Smith, obok Viduki i Kewella to on najbardziej kojarzy mi się z Leeds z tamtego okresu

    • 30/01/2013 o 16:42

      Rzeczywiście, umknal mi bialowlosy Smith, ktorego kontuzje pogrzebaly w Manchesterze United. Świetna to była paczka, choc byłem jeszcze za mały, aby głębiej analizować ich styl

  7. gold
    02/02/2013 o 08:06

    heh, a Eric Cantona? Jasne, sprzedany za frytki do MU ale mistrza z Leeds ma 🙂
    Kto pamięta sezon 90/91 kiedy United miało 2 mecze zaległe i 3pkt straty do Leeds na koniec rozgrywek i? nie dało rady.. a potem nastała złota era MU.

    • 02/02/2013 o 09:12

      Cantona był częścią Leeds z epoki, ktorej nie mam prawa pamiętać. Dla mnie to tylko wpis w kartach historii te jego wojaże po Elland Road. Cała sympatia bierze sie z ekip w latach 2000s.

  8. 14/05/2014 o 14:58

    Hi, I think your website might be having browser compatibility issues.

    When I look at your blog in Safari, it looks fine but when opening
    in Internet Explorer, it has some overlapping. I just wanted to give
    you a quick heads up! Other then that, amazing blog!

  1. No trackbacks yet.

Zostaw komentarz