Strona główna > Premier League, Taktyczne > Dwulicowy Manchester United – analiza taktyczna

Dwulicowy Manchester United – analiza taktyczna

Ustawienie wyjściowe MU i Spurs

Prawdziwym wyzwaniem każdego opisującego szlagier sobotniego wieczoru będzie uniknięcie wytartego do ostatniej głoski wyrażenia „mecz dwóch różnych połów”. Ups… zdarzyło się – przynajmniej wiecie już jak diametralnie zmieniały się wydarzenia na Old Trafford. Tottenham tradycyjnie mecz na obiekcie Manchesteru United kojarzył z 98% prawdopodobieństwem porażki. Koguty wreszcie zrzuciły ciężki bagaż z pleców i w ekscytujący sposób przełamały 23-letnią klątwę.

Tottenham wziął do Londynu komplet punktów, jednak przebieg spotkania zależał głównie od postawy gospodarzy. United, identycznie jak na Anfield przed tygodniem, okazali się bardzo dwulicowi. Osłabiająco mizerną pierwszą połowę zastąpił popis w drugiej. Czerwonym Diałbom zabrakło okruszyny szczęścia do zaliczenia kolejnego wielkiego comebacku.

Szybko (TOT), wolno (MU), szybko, szybko, wolno

United od samego początku mieli olbrzymie problemy z ochroną własnej formacji obronnych. Linie były od siebie znacząco oddalone, a Paul Scholes z Michaelem Carrickiem (nie najszybszy duet w środku) byli boleśnie mijani przez żwawych biegaczy Tottenhamu.

Co ciekawe, ton kontrze Spurs nadawał… Jan Vertonghen. Jego gol po wjeździe w pole karne z 2. minuty był tylko zapowiedzią dalszych wydarzeń. Tottenham po odbiorze piłki przenosił ją do przodu ekstremalnie szybko, głównie po lewej stronie boiska. Właśnie wtedy najboleśniej obnażana była słaba współpraca linii pomocy i obrony United. Grzechy zaniedbań defensywnych u skrzydłowych gospodarzy w połączeniu z nieco przyrdzewiałymi w zwinnych ruchach graczami drugiej linii dały Kogutom wszystkie trzy bramki z tego spotkania (wykres – jak niewiele podań potrzeba było do strzelenia goli). No, gościom przydało się też ośmieszające wyciąganie Rio Ferdinanda z jego właściwych pozycji.

Kapitalny ruch na kontrze Tottenhamu

Dla kontrastu, Tottenham wyśmienicie (a nawet WYŚMIENICIE) ochraniał swoich obrońców, jak gdyby byli klejnotami koronnymi z londyńskiego Tower. Sandro sprzątał bałagan, stał blisko swoich stoperów i nie bał się odważnych odbiorów. W sukurs szedł mu Moussa Dembele, który dodatkowo udzielał się przy wyprowadzaniu dynamicznych ataków dzięki umiejętnościom dryblingu. Dzięki takiej zaporze Koguty w pierwszej połowie dały się okładać ciosami rodem z wagi… koguciej.  Shinji Kagawa nie mógł znaleźć sobie miejsca pod bramką, dlatego cofał się po piłkę głębiej i głębiej na własną połowę. Z początku jedynym zalążkiem skutecznej ofensywy Manchesteru były przerzuty piłek od Scholesa do nieobstawionego Naniego, który dużą przestrzeń do gry zamienił na 15 niecelnych dośrodkowań w całym meczu. 15 niecelnych, żadnego dokładnego!

Praca defensywnych pomocników Tottenhamu

Jednak kłopoty ofensywne United najlepiej uosabiała postać z lewego skrzydła. Dość zaskakującym manewrem sir Alexa Fergusona było wystawienie tam Ryana Giggsa. Dekadę temu takie zdanie byłoby świętokradztwem, ale od tamtego momentu w Tamizie upłynęło sporo wody i Giggs znacznie stracił na szybkości. Jego wkład w grę był mizerny i Walijczyk zaliczył chyba jedno z najgorszych spotkań w karierze w barwach Czerwonych Diabłów. Przez 45. minut uciułał łącznie 10 podań i to na ledwie 50% skuteczności. Nic dziwnego, że w pierwszej połowie Manchester wysilił się na ledwie jeden strzał na bramkę.

Zmiana ról

Gdy sędzia zagwizdał koniec pierwszej połowy, wiadomo było, że w szatni będzie huk. To co piłkarze pokazali po ponownym wybiegnięciu na murawę najlepiej obrazuje rolę instrukcji trenerów i znaczenia ich słów na taktykę zespołów.

Giggsa zastąpił Wayne Rooney i się zaczęło. United wypchnęli obu bocznych obrońców do ofensywy (wcześniej bardzo pochowanych), dzięki czemu zyskali odpowiednią szerokość swoich ataków. Z przodu udzielał się szczególnie aktywny Rafael. Gospodarze zaczęli aktywniej i znacznie wyżej stawiać zasieki defensywne, co skutkowało szybkimi odbiorami piłek. Chłopcy Fergusona zaczęli grać spokojniej w rozegraniu i zupełnie przejęli kontrolę nad posiadaniem (dowód statystyczny: pierwsza połowa 49%-51% dla Tottenhamu, po zakończeniu meczu 74%-26% dla Manchesteru!).

Kluczowe znaczenie zmiany Rooneya

Wejście Rooneya zupełnie zmieniło strukturę formacji 4-2-3-1 United. Anglik stanął za Robinem van Persiem, a na lewą stronę został przesunięty Kagawa. Tak wyglądało to tylko na papierze, bo cała trójka bardzo płynnie wymieniała się pozycjami. Kagawa notorycznie ścinał do środka, Rooney szukał miejsca na skrzydłach, van Persie rozgrywał z głębi pola. Manchester miał wreszcie ośrodki rozegrania, i to aż trzy, tuż przed polem karnym Tottenhamu. Odtąd okolice bramki Spurs zalewały groźne podania prostopadłe i zagrania przecinające obronę od bocznych stref „szesnastki”. Pełną kontrolę zapewniał z tyłu Scholes, który niczym sprawiedliwy król Salomon rozdzielał podania we wszystkie sektory połowy rywali (33 długie podania i 27 celnych w całym meczu). Tottenham drżał w posadach.

Decyzja AVB

– W pierwszej połowie atakowaliśmy i utrzymywaliśmy piłkę. W drugiej broniliśmy – powiedział Andre Villas-Boas po spotkaniu. Tak w najprostszych słowach można ująć nastawienie Kogutów. Goście świadomie oddali inicjatywę, wycofali swoich bocznych obrońców i zespolili się w zwartym ustawieniu 4-5-1. Ciągle katorżniczą pracę odrabiali Sandro z Dembele. Zmianę nastawienia Tottenhamu kapitalnie oddaje prezentowany wykres wpływu zawodników na mecz. Spójrzcie tylko jak mocno cofnęli się wszyscy zawodnicy Spurs w drugiej części.

Wycofanie Kogutów w drugiej części meczu

Dzięki temu w ataku mogli liczyć tylko na ruchy Jermain Defoe. Osamotniony Robinson Cruzoe ataku Tottenhamu próbował biegać w wolne korytarze z boków boiska, ale miał marne wsparcie. Poza akcją Defoe z 52. minuty, która dała gola na 3:1, Koguty myślały wyłącznie o przetrwaniu naporu gospodarzy. – Gdybyśmy utrzymali wynik 2:1 przez kilka minut, myślę że byśmy wygrali – zauważył Ferguson i trudno odmówić mu racji.

Kuriozalna końcówka

United napierali, gnietli i wkręcali się w pobliże bramki Spurs, ale zdołali wepchnąć tylko dwa gole. W końcówce zawodnikom Fergusona zabrakło cierpliwości i decydowali się na posyłanie dośrodkowań z głębi pola. Główki wybijali ludzie z Tottenhamu i choć piłka często spadała zaraz pod nogi gospodarzy, nie przynosiło to wymiernych efektów.

Ostatnie minuty dostarczyły taktycznych dziwactw. United grali praktycznie systemem 2-4-4, więc skutecznie „re-odwrócili piramidę” z książki Jonathana Wilsona. Tottenham postawił na „stary, sprawdzony i powszechnie stosowany” system 5-5-0, aby tylko mieć jak najwięcej głów do oddalania zagrożenia.

Podsumowanie

Dłużące minuty Tottenhamu na Old Trafford skończyły się szczęśliwie, co najlepiej oddała uśmiechnięta po uszy twarz Villas-Boasa. Jego zespół dostał mentalnego kopniaka na resztę kampanii w Premier League. Zwycięstwo pokazało potencjał szybkościowy Spurs.

Rywale z Manchesteru mogą być w pełni usatysfakcjonowani drugą połową, tym bardziej, że należały im się jeszcze 2-3 rzuty karne. Oblicze United podającego płynnie, przesuwającego się sprawnie w całej formacji i kompletnie dominującego środek pola musi być balsamem dla oczu Fergusona. Ale Szkot z pewnością nie zapomni o kolejnej już farsie z początku spotkania, gdy jego podopieczni wyglądali na bandę przestraszonych uczniaków z zerowym poczuciem własnej wartości. Czerwone Diabły straciły bramkę jako pierwsze już w piątym na sześć meczów tego sezonu. To nie jest statystyka dla przyszłych mistrzów Anglii.

  1. Asdasadas
    30/09/2012 o 20:18

    2-3 karne? Jak dla mnie oczywisty był tylko jeden (już nie pamiętam kogo tam przytrzymywano – Naniego?), a pozostałe dwie sytuacje były dosyć mocno kontrowersyjne i wcale nie zdziwił mnie brak gwizdka.

    • 30/09/2012 o 21:32

      Moim zdaniem trzymanie Naniego to 100% karny, ręka Sandro też na karny. Jedyną sporną sytuacją, którą moim zdaniem oceniono dobrze był wślizg Gallasa w RVP – ostry, ale w piłkę.

  2. M.
    30/09/2012 o 22:11

    Taka jest piłka – karny na Valencii w meczu z Liverpoolem był w porównaniu do faulu na Nanim, niczym. Tam karny zagwizdany, a tu nie. Ale trzeba uciekać od takich dywagacji, bo one zaciemniają tylko obraz tego co najważniejsze. Tymczasem pierwsza połowa to był dramat w wykonaniu United. Poważnie, tak słabo grających i bezradnych nie widziałem Czerwonych Diabłów już bardzo długo. Nikt nie grał dobrze. Środek był zagubiony, skrzydła nie istniały, a praktycznie każde ofensywne wyjście Kogutów, pachniało co najmniej dobrą sytuacją bramkową.
    Jak zwykle wykonałeś świetną robotę z analizą, więc nie ma się co powtarzać. Trzy rzeczy, które mnie osobiście rzuciły się w oczy:
    1. Vertonghen – kompletne zaskoczenie jego udział w atakach. Pierwsza bramka jest tego ilustracją. Defensywa United do końca spodziewała się oddania przez niego piłki, a on po prostu strzelił. Przy Bale’u na tej samej flance i nominalnej pozycji Belga, spodziewać się raczej należało, że będzie on „stacjonarny” w swojej grze, a stosunkowo więcej będzie się udzielał po drugiej stronie Walker, który ma do tego większe predyspozycje. Tymczasem szok, bo Belg nie tylko przy bramce, ale w innych sytuacjach atakował z ochotą i w ogóle bez obaw. Widać, że takie było założenie AVB. Nie wiem jak SAF, ale ja byłem zaskoczony. Plus dla Portugalczyka.
    2. Scholes i Giggs oraz ich eksploatowanie. Cenię obu, jak można się domyślić, bardzo. Ale naprawdę nie da się oszukać metryki. Giggs wiadomo – był wczoraj niestety najsłabszy na boisku. Scholes w drugiej połowie rozrzucał piłki genialnie, z niesamowitą powtarzalnością i celnością, ale zwróciło moją uwagę to, jak wyglądał tak od około 70 minuty. On nie był zmęczony – on był WYCZERPANY. Naprawdę miał na czole napisane, że z wielką ochotą przyjąłby zmianę. To nie jest tempo gry dla Paula. Nie te lata.
    3. Bezproduktywne skrzydła w United – częściowo łączy się to z punktem drugim. Wystawienie Giggsa od początku na mecz z Tott, gdzie wiadomo było, że wyjdzie bardzo mocna, ‚żywotna’ i świetnie przygotowana linia pomocy, było po prostu błędem Fergusona, tak uważam. Najgorsze jest to, że Nani również z wielu piłek, które dostał nie potrafił zrobić żadnego pożytku. Przy kontuzjach Valenci i Younga, nie wiem czy nie najlepszą opcją byłoby wystawianie na skrzydłach schodzących do środka – Kagawy i Welbecka.

  3. Asdasadas
    30/09/2012 o 22:33

    Ja się nie zgodzę co do Sandro. Chłopak nie miał bladego pojęcia gdzie była piłka i nawet jeśli machał tymi rękoma, to ta piłka leciała pionowo. Nie była do nikogo podawana, nie było strzału. Żadnego zagrożenia nie było, żadnej korzyści nie przyniosło (poza tym, że Sandro zorientował się gdzie jest piłka).

    Abstrahując od decyzji sędziowskich, to warto wspomnieć o tym, że Walker znów gubi linię obrony i jest winny utraty bramki. Brak realnego zagrożenia dla jego pozycji w zespole zdecydowanie zdemobilizował tego zawodnika.

  4. 01/10/2012 o 15:50

    @M.

    Zgadzam się w 100%. Po pierwszym wejściu Vertonghena myślałem, że to wyjątek. Ale później pognał drugi, trzeci, czwarty, a Walker trzymał się bardziej wycofany. Ciekawe i niecodzienne, ale AVB ma swoją nagrodę.

    Z Giggsa Ferguson wycofał się sprawnie i bez zbędnych ceregieli – dobre i to, choć Ryana na boku już chyba w żadnym meczu Premier League nie powinno być, ewentualnie na bokach.

    Scholes biegać nie będzie i z resztą w wyrzuciłem mu to w krytyce postawy defensywnych pomocników w kryciu własnej obrony. Ale jego przerzut na drugie skrzydło jest wyjęty z bajek – nawet moja dziewczyna to dostrzegła, że ten ma „kopyto”:)

    @ Asdasadas
    Karne to zawsze długa dyskusja i niepewności, więc punkt widzenia się różni. Ja sądzę, że MU ze dwa rzuty karne mogło mieć, nawet z perspektywy zadeklarowanego Liverpoolowca;).

    Walker, z tego co oglądam Koguty, chodzi mniej dynamicznie do przodu w tym sezonie. To mnie u niego najbardziej niepokoi…

  5. Asdasadas
    02/10/2012 o 01:15

    Nie tak łatwo stracić zdolności motoryczne. Po roku bez uprawiania jakiegokolwiek sportu ciągle osiągałem bardzo zbliżone wyniki pod względem szybkości, dlatego też doszukiwałbym się w tym ręki AVB. Nie wiem czy to taktyka polegająca na pewnym ograniczeniu rajdów bocznych obrońców (Ekotto też mi bardziej imponował w zeszłym sezonie), czy po prostu jakieś nadmierne obciążenie treningowe. W sumie stawiałbym na to drugie, bo jeśli patrzymy na latającego Vertonghena, to trudno doszukiwać się jakichś ultra defensywnych wytycznych.

    • 02/10/2012 o 10:40

      Tz mi sie wydaje, ze ograniczanie Walkera ma charakter scisle taktyczny. Moze przy lubiacym schodzic Bale’u jest wiecej miejsca dla bocznego obroncy przy linii.

      A propo bocznych obroncow, napisalem tekst o ich roli do nowego numeru FourFourTwo – polecam od 12 pazdziernika:)

  6. 12/09/2013 o 13:54

    great blog I am a big football supporter from Sweden

  1. 18/10/2012 o 16:32
  2. 19/10/2012 o 17:28

Zostaw komentarz